
Przestań wierzyć w bajki z TED‑x‑a. Rzucenie surowego manuskryptu do wtyczki, która obiecuje „łamanie w locie”, przypomina spuszczenie pitbulla z łańcucha i zakładanie, że sam zrobi sobie manicure. Owszem, algorytm przeszura ligatury szybciej, niż drogowcy zdążą postawić kolejne zwężenie na ekspresówce, ale równie ochoczo wyryje w tekście białe kaniony, w których nawet kajakarz z GPS‑em się zgubi. Wydawcy – w gorsecie klauzul i prawników – rzucają AI tonowe kajdany, a zgryźliwy drukarz‑wyjadacz wciąż wskakuje z lupą, żeby polować na wdowy i sieroty. Pytanie: czy dostaniemy kerning godny renesansowego iluminatora, czy raczej automatyczne sudoku z liter, gdzie każdy wiersz nakręca kolejne przekleństwa składzisty?
Kerning, copyfitting i cały ten wianuszek pojęć – dlaczego warto się pocić?
Kerning, mój drogi czytelniku, to mikroruchy liter – taka terapia małżeńska dla par „T a” i „W o”, aby nie zdradzać się optycznie z potwornymi wyłomami. Copyfitting natomiast to sztuka wciskania akapitów w ramki, niczym upychanie walizek przed Ryanairem: ogranicza cię objętość, a stewardessa czai się z opłatą za każdy bękart. Tradycyjny InDesign dysponuje dwoma modami:
- Metrics – ufa cyfrowemu DNA w czcionce.
- Optical – liczy algorytmem, udając, że zna kaligrafię od czasów Guttenberga.
Nowe plug‑iny AI próbują być Metrics‑Optical‑Premium‑Deluxe‑Black‑Edition – wciągają krzywe Béziera, patrzą na światło międzyliterowe i jeszcze „rozumieją” semantykę słowa. W praktyce bywa to jak blender, który dodał papryczkę Carolina Reaper, bo „czytał” przepisy w internecie – niby jadalne, ale potem straż pożarna gasi podniebienie.
Narzędziownia 2025 – kto grzebie w twojej czcionce, zanim ty zdążysz mrugnąć?
Narzędzie | AI‑funkcje typograficzne | Model licencji | Dla kogo? | Ryzyko chaosu* |
---|---|---|---|---|
Typefitter 5 | Reguły kerningu, suwak „copyfit”, raport sierot | 49 USD/rok | Warszawska składarnia + freelancerzy | ⬤⬤◯◯ |
Adobe Firefly (InDesign) | Generative Expand, Text‑to‑Image, adaptacyjny layout | Subskrypcja CC | Agencje, korpo‑marketing | ⬤⬤⬤◯ |
Hurix Digital | Chmurowe auto‑łamanie, QA‑bot z NLP | SaaS/B2B | Wydawnictwa edukacyjne | ⬤⬤⬤⬤ |
Integra ContentPilot | Autorskie NLP + PDF/Nav auto‑typeset | Enterprise | Czasopisma naukowe | ⬤⬤⬤⬤ |
Atticus | One‑click e‑book & print layout | 147 USD life | Indie self‑publisher | ⬤⬤◯◯ |
* Im więcej kulek, tym większa szansa, że skończysz jak redaktor w nocy z toną czerwonego długopisu.
Dlaczego to kusi – wyliczenia, które rozjaśnią źrenice dyrektora finansowego
- ‑50 % czasu na pracożerne Find + Change (Integra zjechała z pięciu dni na dwa).
- +40 % oszczędności u brytyjskiego wydawcy pism naukowych po wdrożeniu ContentPilot.
- Firefly dorzuca grafiki w przerwy i rozszerza marginesy, zanim grafik zdąży westchnąć.
- Hurix chwali się, że ludzkie poprawki zlatują w dół do <20 % całości.
Brzmi jak nirwana działu finansów? Jasne, dopóki nie przeczytasz rozdziału kolejnego.
Tam, gdzie AI wali byka – wąskie gardła i szerokie rzeki
- Kerning par display („W A”, „T o”) – model trenowano na szeryfach, a ty akurat kochasz Helveticę.
- „Rzeki” – algorytm wyrychtuje siatkę tak prostą, że ślusarz płakał z zazdrości, a ty w tekście widzisz Amazonkę.
- Klony układów – preset Firefly numer 12 sprawi, że pięć magazynów na regale wygląda jak rodzeństwo syjamskie.
- Metadane w PDF‑ie – wersje beta zostawiają ślady, od których RIP w drukarni dostaje padaczki.

Polityka wydawców – algorytm chodzi na smyczy prawnika
Zanim otworzymy gębę o klauzulach, doprecyzujmy jedno: wszystkie poniższe przykłady pochodzą z rynków anglosaskich – głównie USA i Wielkiej Brytanii. Tam machinę prawniczą napędza masa krytyczna dużych wydawnictw i pakiet pozwów, które już wiszą w powietrzu. W Polsce póki co cisza; rodzime oficyny patrzą spod brwi, czekając aż pierwsi mecenasi przygotują wzorcowe aneksy. Jeżeli składasz książkę dla rodzimego wydawcy, prawdopodobnie nikt jeszcze nie zada Ci pytania o log z Firefly – ale to bardziej kwestia czasu niż fatum nieuchronnego.
HarperCollins (USA/UK) zapoczątkowało festiwal w końcówce 2024 r., dorzucając w umowach z autorami punkt opt‑in – to autor rozstrzyga, czy jego rękopis może być karmą dla modeli. Wycofasz zgodę? Studio składu musi obejść się bez Firefly i podobnych zabawek; inaczej goni Cię paragraf i 2500 USD kary kontraktowej.
Na początku 2025 r. Wiley (USA) opublikowało manifest „Responsible AI”, który nakazuje jawne oznaczanie wszelkiej ingerencji algorytmów. W praktyce: wzmianka w kolofonie, pełny log zmian i gotowość, że „pre‑press audit” zajrzy Ci do metadanych PDF‑a.
Od wiosny 2025 r. agenci literaccy w Wielkiej Brytanii zaczęli hurtem dodawać klauzulę no‑LLM‑training do praktycznie każdego kontraktu. Efekt? Zanim wrzucisz plik do chmury, musisz przejrzeć umowę jak saper – jeden błąd i Twój pipeline CI/CD zamienia się w dowód rzeczowy na sali sądowej.
Kraje niemieckojęzyczne (DE/AT/CH) również nie śpią: Börsenverein des Deutschen Buchhandels pracuje nad wspólnym kodeksem korzystania z AI w produkcji e‑booków. Trzymaj rękę na pulsie, bo kiedy pierwszy „przemyt” metadanych wyjdzie w drukarni, fala regulacji może przetoczyć się przez UE, a wraz z nią do Warszawy.
Ścieżka pracy 70/30 – człowiek prowadzi, algorytm podaje amunicję
W AD4k stawiamy na ręczny kunszt; sztuczna inteligencja pełni rolę podpowiadacza, nie dyrygenta. Oko składzisty decyduje, a wtyczki tylko podsuwają sugestie.
- Ręczne szkielety – typograf sam tworzy siatkę, marginesy i style akapitowe. To jak rozciągnięcie płótna przed malowaniem: robot nie dotknie blejtramy.
- Pierwszy przelot AI (Typefitter / Firefly) – algorytm proponuje kerning i copyfitting, ale działa w trybie “suggest”. Składzista akceptuje lub odrzuca każdą zmianę – zero samowolki, jeden przycisk „Undo” w gotowości.
- Ludzka korekta główna – człowiek poluje na wdowy, sieroty, rzeki i nieudane ligatury. Jeśli trzeba, poprawia ręcznie przelewy słów, tak jak kaligraf drży nad każdą kreską.
- AI‑QA – dopiero teraz włączamy skrypty, które skanują metadane PDF‑a i szukają brakujących fontów. To automatyczny “detektor min”, ale decyzję o rozbrojeniu podejmuje człowiek.
- Finalny przegląd ręczny + pre‑flight – zanim plik poleci do drukarni, redaktor obraca każdą stronę jak jubiler brylant. Dopiero potem eksport PDF/X‑4 i podpis pod klientem.
Efekt? Około 70 % pracy to rzemiosło, 30 % podpowiedzi robi algorytm. Dzięki temu zachowujemy styl i charakter, a jednocześnie nie marnujemy życia na powtarzalne klikanie.
Prognoza – AI‑jutro czy wczorajszy balon hype’u?
Gartner prorokuje, że do 2027 r. sześć na dziesięć wydanych książek przeleci przez pipeline z modelem AI. Brzmi jak klęska korektora? Nie tak szybko: dopóki algorytm nie rozumie, że wdowa na końcu akapitu to wstyd na miarę sandałów do skarpet, człowiek zostaje ostatnią linią obrony.
Sztuczna inteligencja potrafi skrócić drogę od surowego manuskryptu do gotowej makiety, jednak bez ludzkiej ręki zamieni tę drogę w slalom między błędami. W AD4k stawiamy na zasadę „człowiek dyktuje rytm – algorytm podpowiada kroki”. Dzięki temu:
- zachowujemy indywidualny charakter kroju i layoutu zamiast kopiować gotowce z presetów;
- oszczędzamy czas na monotonnym kerningu i kontroli spadów, nie rezygnując z kunsztu ręcznej korekty;
- dokumentujemy całą ścieżkę zmian, więc prawnik wydawcy śpi spokojnie, a drukarnia nie dostaje pliku‑niespodzianki.
Potrzebujesz, żeby Twoja książka wyglądała jak klejnot, a nie gliniany odlew ChatGPT‑a? Odezwij się do nas. Przyjdziemy z lupą korektora, zestawem skryptów i kilkoma litrami kawy, a oddasz do druku plik, który przyjmą bez jęknięcia.